Dlaczego nie jest ważne jedzenie w 100% tylko surowego – mój manifest.

Kiedy przechodziłam na Raw food większość informacji czerpałam ze stron angielskojęzycznych. Gdy oglądałam różnego rodzaju filmy i filmiki na Youtubie najczęściej zadawałam sobie pytanie, jak to będzie z moim Raw w Polsce, szczególnie zimą. Mieszkając w Kalifornii mogłabym podążyć za radami guru witarianizmu, którzy promują 100% na surowo przez cały rok. Jednak w Polsce, kiedy ktoś chce się odżywiać w miarę sezonowo, jest to bardzo trudne.


Ruch Raw food w Polsce prężnie się rozwija. To piękne jak wiele osób zmienia swoje życie i nawyki żywieniowe, w efekcie poprawiając zdrowie. Jednak dostrzegam też coraz silniejszy, bardzo negatywny trend – coraz częściej witarianie mówią o tym, czego nie jeść, zamiast co jeść. Krąży wiele informacji na temat tego, co nam szkodzi. Mogłoby się wydawać, że Raw ma dość jasne wytyczne – jedzenie jak najmniej przetworzonej żywności. Ale czy faktycznie? Kiedy wejdziemy na fora czy grupy na Facebooku poświęcone surowej diecie w ciągu kilku minut możemy dowiedzieć się jak niebezpieczne może być jedzenie owoców lub strączkowych albo używanie olejów tłoczonych na zimno. Wchodząc na kolejną grupę czytamy o następnych zakazach (często sprzecznych z poprzednimi). Naturalnym w tej sytuacji staje się pytanie, które zadaje coraz więcej osób – to co w takim razie MOGĘ jeść?!


Ostatnio na jednej z grup wynikła dyskusja na temat szkodliwości soków wyciskanych w wyciskarce. Zostały one porównane do rafinowanego cukru. Szczerze? Byłam zdruzgotana. Witarianizm to nie jest kampania strachu przed jedzeniem czy spiskowa teoria, że świat jest zły i trzeba zewsząd spodziewać się ataku. A jak nie odżywiasz się w 100% surowo, ekologicznymi warzywami i owocami, to na pewno dostaniesz raka. Pod tak ujętym ruchem Raw food ja się zdecydowanie NIE podpisuję. Dla mnie to jakiś absurd, czyste zaprzeczenie idei witarianizmu. Naprawdę nie dziwię się, że wiele osób ma obiekcje czy chciałoby tak żyć. Szczególnie, że pojawiają się również takie wyznania, że ktoś nienawidzi Raw food, ale na nim jest i będzie, bo to zdrowe. Nikt, kto nienawidzi tego co je, bez względu na dietę, nie odżywia się zdrowo. Nastawienie do pożywienia, siebie i świata, jest RÓWNIE ważne jak to, co wkładamy do ust. Nie da się przywrócić zdrowia pozytywnym myśleniem i hamburgerem z colą, ani negatywnym myśleniem i 100% Raw.


Witarianizm ma pomóc nam dożyć w dobrym zdrowiu sędziwych lat. Jednak czy faktycznie te lata potrzebne są nam po to, by obawiać się, że jak raz na jakiś czas wypijemy kawę, zjemy pizzę albo ciastko to zejdziemy w męczarniach? Czy za każdym razem, kiedy jemy warzywa lub owoce, które nie są ekologiczne bo nie stać nas na nie albo nie mamy dostępu, to mamy mieć poczucie winy i wyrzuty w stosunku do siebie, świata? Czy fakt, że nie odżywiamy się w 100% tylko surowym pożywieniem jest powodem do stresu?


Raw food to opowieść o otwieraniu się na własne ciało, pełna zrozumienia dla nowych, ale i starych nawyków żywieniowych. To powrót do natury w zawartości talerza. Czasem to przepłynięcie morza trudnych spraw by przestać zajadać emocje. To uczenie się od nowa postrzegania własnego organizmu i świata. Wszystko po to, by odzyskać zdrowie, a potem cieszyć się życiem, kochać, spełniać marzenia, podążać za pasjami. Po to warto wyruszyć w tę podróż, zmierzyć się ze swoim dotychczasowym życiem, mentalnością, czasem silnie zakorzenionymi nawykami.


Zamiast pisać czego nie można jeść, chcę Was zaprosić byście towarzyszyli mi przez tydzień w tym jak ja się odżywiam. Codziennie będę publikowała moje dzienne menu, z listą zakupów na następny dzień. Zobaczycie jak moje Raw wygląda od wewnątrz. Nie chcę powiedzieć, że to jedyny i właściwy sposób odżywiania. Raczej przykład. Jeśli zdecydujesz się mi towarzyszyć będzie mi bardzo miło :)


W zimie jestem na 70% Raw. Ok 60-70% to żywność ekologiczna. W weekend, kiedy spotykam się z przyjaciółmi, piję kawę z mlekiem sojowym lub jem wegańskie lody, jak sądzę, mają    jakiś E.

Żyję. Cieszę się. Jestem zdrowa.



Na koniec humorystycznie. Może to głupawka, ale kurcze, ile w tym prawdy ;))




Copyright Monika 2021